Dodana: 1 luty 2007 08:15

Zmodyfikowana: 1 luty 2007 08:15

Dyrektor pozwał bank, którym kieruje do sądu

Jego zdaniem za rozwikłanie sprawy kradzieży pieniędzy z konta powinien otrzymać nagrodę, a nie naganę.

O tym zdarzeniu stało się głośno w maju. Suwalczan, państwa K., w Polsce nie było przez osiem lat. Na ich koncie powinno się znajdować prawie 140 tys. zł. Było - nieco ponad 30 tys.

Policja zatrzymała złodzieja. To Joanna B., pracownica banku. W 2004 roku przywłaszczyła sobie karty bankomatowe, które przyszły na nazwiska nieobecnych w Polsce emerytów. Miała też dostęp do numerów PIN. W ciągu paru miesięcy wyciągnęła z konta prawie 109 tys. zł.

Przedstawiciele policji dodają, że schwytanie złodzieja nie byłoby możliwe bez zaangażowania dyr. Lecha Kuranowskiego. Nieoficjalnie wiadomo, że to on pierwszy wpadł na trop złodziejki i przekonał ją, aby wszystko wyznała. Joanna B. dobrowolnie poddała się karze więzienia w zawieszeniu. Ma też oddać skradzione pieniądze.

Od czasu wybuchu afery trzy osoby zostały zwolnione dyscyplinarnie, zanim jeszcze udało się ustalić winną kradzieży. Jedną zdegradowano na niższe stanowisko. Dyrektor otrzymał naganę, a jego zastępca został zdymisjonowany.

Wszyscy złożyli wnioski do sądu pracy. Uważają kary za niesłuszne, bo, jak twierdzą, nie było żadnej możliwości, aby zapobiec kradzieży.

Kurier Poranny

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook